"Każdy sierpień, gdy przychodzi, zaczyna się od białych kapeluszy na skraju lasów.
Kania jest grzybem, który nie zna młodości. Jest stara już wtedy, gdy wychodzi z ziemi w postaci białego kołpaczka. Ma leciwe ciało, ciało staruszki (...) Chuda żylasta noga trzyma nad ziemią delikatny kapelusz, który przy dotknięciu wydaje się zawsze trochę ciepły. Trzeba uklęknąć i powąchać ją, zanim z trzaskiem złamie się tę kruchą nogę i zabierze do domu. Wszyscy wiedza, jak przyrządza się kanię - trzeba namoczyć ją w mleku, a potem obtaczać w jajku i tartej bułce i smażyć, aż stanie się podobna do kotleta. I wtedy trzeba ją zjeść".
Olga Tokarczuk "Dom dzienny, dom nocny"
Bardzo lubię wracać do tej książki. Opowieści o snach uspokajają a klimat Nowej Rudy, przeplatany najbardziej zdumiewającymi, a jednak pięknymi w swej prostocie historiami...
...Ale miało być przecież o kaniach... ;-)
Przepis na kanie jest bardzo prosty.
Kania jest grzybem, który nie zna młodości. Jest stara już wtedy, gdy wychodzi z ziemi w postaci białego kołpaczka. Ma leciwe ciało, ciało staruszki (...) Chuda żylasta noga trzyma nad ziemią delikatny kapelusz, który przy dotknięciu wydaje się zawsze trochę ciepły. Trzeba uklęknąć i powąchać ją, zanim z trzaskiem złamie się tę kruchą nogę i zabierze do domu. Wszyscy wiedza, jak przyrządza się kanię - trzeba namoczyć ją w mleku, a potem obtaczać w jajku i tartej bułce i smażyć, aż stanie się podobna do kotleta. I wtedy trzeba ją zjeść".
Olga Tokarczuk "Dom dzienny, dom nocny"
Bardzo lubię wracać do tej książki. Opowieści o snach uspokajają a klimat Nowej Rudy, przeplatany najbardziej zdumiewającymi, a jednak pięknymi w swej prostocie historiami...
...Ale miało być przecież o kaniach... ;-)
Przepis na kanie jest bardzo prosty.
Bierzemy narzeczonego (sztuk jeden), najlepiej żeby był w miarę jeszcze
świeży, a oświadczyny nie odbyły się nie dalej niż miesiąc wstecz (później może już nie być taki chętny w
dogadzaniu swej lubej na sposoby wszelakie
;-)
Ale wracając do kani ( i narzeczonego). Wysyłamy tego
drugiego, by zdobył te pierwsze ;-)
Proste prawda? ;-)
Narzeczony uzbrojony w niewielki nożyk wyrusza na łowy, z
których dumny wraca przynosząc swą zdobycz: cztery piękne, dorodne kanie.
Myjemy kanie, następnie przyglądamy się z pokorą, gdy
narzeczony „oprawia swoją zdobycz” ;-)
W tym czasie rzeczony narzeczony kanie smaży, doprawia i podaje nam przepyszną przekąskę! ;-)
Składniki:
4 dorodne kanie
2 jajka
Łyżka klarowanego masła do smażenia
Sól, pieprz do smaku
Sposób przygotowania:
Grzyby starannie myję, odcinam trzonki. (można zdjąć skórkę z kapeluszy, ale nie jest to
konieczne). Kanie kładę na mocno rozgrzanej patelni i obsmażam około 5 minut z
każdej strony. Najlepiej na początku smażyć je przez chwilę pod przykryciem).
Grzyby przyprawiam do smaku jeszcze na patelni.
Aga
Aga

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz